Encens Satin to najnowszy dodatek do kolekcji zapachów od Armani Prive. Jest to orientalna woda perfumowana, która wbrew swojej nazwie zawiera tyle samo bursztynu i drzewności, co kadzidło. Jest też prosty, nieskomplikowany i minimalistyczny. Szczerze mówiąc, ciężko jest nie podsumować tego w jednym małym akapicie, a potem ruszyć w drogę, ponieważ nie są to perfumy z dużą głębią lub rozwinięciem. Plusem jest to, że są przyjemne i gładkie. Z drugiej strony, naprawdę płacisz za nazwę Armani bardziej niż za coś wyróżniającego się lub interesującego.
Armani twierdzi, że Encens Satin uwodzi delikatnym, cielesnym blaskiem. Moim zdaniem to za daleko, ale zapach ma wiele atrakcyjnych cech, dzięki przytulnemu, bursztynowemu ciepłu przesyconemu pikantnością, suchą drzewnością i ciemnością. Pełny opis kompozycji jest dostępny na brytyjskiej stronie internetowej marki, która mówi o dwóch rodzajach kadzidełek użytych w perfumach, a także o tym, jak wypadają w porównaniu z innymi kreacjami Armaniego. Podano też zawartość receptury złożono z Incense MD, Incense Resinoid, nut drzewnych, przypraw i bursztynu.
Encens Satin otwiera się na mojej skórze bursztynem nasyconym kadzidłem. Pachnie jak mieszanka ambry i labdanum, połączona ze stęchlizną, zakurzonym ziemistym kadzidłem i posypaną abstrakcyjnymi, nieokreślonymi przyprawami. Na nuty bazy wybrano paczulę. Bursztyn jest trudny do rozgryzienia i początkowo unosi karmelowe odcienie ambry, ale szybko się to zmienia, gdy labdanum przejmuje kontrolę. Nadaje zarówno ciemniejszy element, jak i niektóre miodowe podteksty, które są bardzo atrakcyjne. Przywołują bardzo odległe, słabe wspomnienia innych zapachów labdanum, takich jak Mitzah, Ambre Sultan i podobnie przesyconą kadzidłem Sahara Noir. Różnica polega jednak na tym, że Encens Satin jest znacznie bardziej suchy, bardziej drzewny, bardziej zachmurzony i nakrapiany ziemistą paczulą. Przyprawy są tu bardzo słabe i amorficzne, podczas gdy bursztyn jako całość wydaje się znacznie cieńszy lub bardziej gazowy.
Encens Satin Armani nigdy nie zmienia swojego pierwotnego przebiegu w żadne dramatyczne zwroty akcji, ani razu nie zmienia się od początku do końca. Wszystko, co się dzieje, to to, że niektóre z jego nut czasami zmieniają się pod względem siły, wyeksponowania lub niuansów. Na przykład stęchły i ziemisty aspekt nadawany zarówno przez kadzidło, jak i paczulę woskuje i zanika, podczas gdy słodka miodowa słodycz labdanum ustępuje po godzinie. Zwykle pozostaje, ale raz na jakiś czas wyskakuje w bardziej zauważalny sposób. Jako całość bursztyn różni się pod względem tego, jak ważną rolę odgrywa. Po 90 minutach pozwala kadzidłu zabłysnąć, ale wraca do wyschnięcia perfum, by odgrywać znacznie większą rolę. Krótko mówiąc, bursztyn i kadzidło grają ze sobą w rodzaju sztafety tag-team, za którą podąża paczula, przyprawy i drzewność. Te dwie ostatnie nuty nigdy nie przekładają się na wyraźnie nakreślone i indywidualne, ale zawsze wydają się abstrakcyjne. W ostatniej godzinie Encens Satin to plama bursztynu, która jest jednocześnie nieco słodka, wytrawna, dymna i drzewna.
Kompozycja ma na ogół dyskretną emisję i umiarkowaną trwałość. Używając 3 maleńkich sprayów z mojego atomizera lub odpowiednika 2 bardzo małych sprayów z prawdziwej butelki, Encens Satin otworzył się z około 8-10 centymetrami sylwetki. Ta liczba wydawała się spadać w ciągu kilku minut. W rzeczywistości, kiedy po raz pierwszy testowałam zapach, zastosowałam 2 psiknięcia, a następnie poczułam, że muszę dodać trzecie zaledwie kilka minut później. Następnie projekcja spada do około 2,5 cm nad skórą pod koniec pierwszej godziny, ale małe wąsy od czasu do czasu unosiły się w powietrzu, kiedy się poruszałam. Perfumy zamieniają się na mnie na początku trzeciej godziny, choć wykrycie zapachu przez jakiś czas nie wymagało wielkiego wysiłku. W sumie całość wytrzymywała na mnie tylko włos poniżej 8 godzin.
Zawsze uważam, że zapachy Armani są za drogie ze względu na minimalistyczną prostotę każdego z nich, w połączeniu z dyskretnym działaniem i czasami niepewną trwałością. Encens Satin nie jest wyjątkiem; około 1000 złotych wydaje się dużo za tak podstawowy, liniowy zapach. Jednak cena jest zawsze bardzo osobistą, subiektywną wyceną, więc zależy od Ciebie. Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że Encens Satin to pierwszy Armani Prive, który naprawdę polubiłam. Nie jest wstrząsający, oryginalny, zniuansowany ani złożony. Ale to bardzo przyjemny, elegancki zapach o miłej gładkości i przyjemnej wytrawności. Krótko mówiąc, nie sugerowałabym, abyś spieszyła się z próbowaniem, jednak jeśli jesteś fanem orientalnych lub którejkolwiek z omawianych nut i zdarza ci się zobaczyć ten aromat w jednym z niewielu sklepów, wejdź i powąchaj go.